Nie jesteś zalogowany.
Jeśli nie posiadasz konta, zarejestruj je już teraz! Pozwoli Ci ono w pełni korzystać z naszego serwisu. Spamerom dziękujemy!
Prosimy o pomoc dla małej Julki — przekaż 1% podatku na Fundacji Dzieciom zdazyć z Pomocą.
Więcej informacji na dug.net.pl/pomagamy/.
992
Ostatnio edytowany przez uzytkownikubunt (2016-12-01 00:57:10)
Offline
Jak ktoś się uprze, to i wtedy znajdzie pracę i będzie robił zakupy, bez znajomości języka oprócz kilkunastu słów.
W US można przeżyć całe swoje życie i nie zamienić słowa po angielsku.
Ja mam ten problem, że mój umysł nie zna limitów czasowych i jak już siedzi nad jakimś zagadnieniem to może nad nim spędzić 10min albo 10 godzin — tyle ile trzeba by rozwiązać zagadkę, a przy 45min zmianach z 10min przerwy to mnie szlag trafiał zawsze. xD Poza tym jeśli chodzi o język to te podręczniki, przynajmniej te datowane na 10-15 lat wstecz był bardzo nieaktualne. Nawet teraz ci w kanadzie czy US zgadzają się, że te obecne podręczniki nadają się do wyrzucenia, bo mają masę nieaktualnych rzeczy. Poza tym ciężko jest się nauczyć obcego języka nie mając do czynienia z natywnymi spikerami. Nie wiem jak teraz ale u mnie w szkole nikt o czymś takim jak natywny spiker nigdy nie słyszał. xD No i ta moda na brytyjski język, w sumie to ciężko spotkać gdzieś w europie gdzie by uczyli amerykańskiego, a ja od samego początku sobie obrałem właśnie tę odmianę i mnie brytyjski praktycznie nigdy nie interesował, a te dwa się cholernie różnią.
Albo po prostu już tak dobrze opanowałeś swoje metody nauki i tak dawno nie uczyłeś się inaczej, że nie opłaca się, przynajmniej do mniej skomplikowanych rzeczy, uczyć się inaczej.
Jak ci się zaczynają śnić sny w języku obcym, znaczy, że obrałeś odpowiednią metodę nauczania dla siebie. xD Poza tym ja się nigdy jakoś nie uczyłem dla stopni, tylko dla wiedzy, a szkoła to tylko stopnie — coś cie interesuje i masz 5 bez problemu, to zamiast to szlifować to musisz wyciągać się z pały z polskiego, historii i paru jeszcze innych, które cię w ogóle nie interesują i tylko po to by zdać do następnej klasy. Poza tym każdy ma indywidualny tryb uczenia się i jeśli mi jedna rzecz zajmie więcej czasu to w szkole nikt nie czeka i lecą dalej z materiałem, mimo, że go nie zrozumiałem i to jest katastrofa przy uczeniu się. Tu mnie nikt nie goni i mogę się zrelaksować i najwyżej posiedzieć parę godzin dłużej w nocy, albo i cały następny dzień/tydzień czy ile tam będzie trzeba, by ostatecznie zrozumieć i przejść na następny poziom.
Teoria o prowadzeniu motoru? xD
Offline
993
Ostatnio edytowany przez uzytkownikubunt (2016-12-01 00:57:11)
Offline
Nie umiem ściągnąć tego słownika. :/
Offline
Mnie za to uczyli o jakichś silnikach sprzed wojny i raz mnie wzieli do odpowiedzi, a że nic nie umiałem to się zapytałem "co to ma wspólnego z komputerami?", no bo profil systemy i sieci komputerowe, usłyszałem, że o komputerach się będę uczył za dwa lata na informatyce, a teraz mam coś tam gadać o tych silnikach. I tak się mnie koleś pyta czy wiem coś czy nie -- ja mu, że te silniki są sprzed wojny i tyle. xD 1 klasa technikum i pierwsza pała, wzorowy uczeń ze mnie. xD
Offline
morfik napisał(-a):
Tyle, że ja się w ogóle na niemieckim nie znam. No może poza sznela, halt, raus, alam, ja byte, sztimblant czy co tam jeszcze w commandosach wyłapałem ale za cholerę nie wiem jak się to pisze. xD
To że się nie znasz, to akurat nie ma znaczenia. Tylko napisałem, że konstrukcyjnie jest o wiele prostszy XD
I względnie prędzej przejdzie dosłowne tłumaczenie, niż w przypadku angielskiego.
Żeby w niemieckim markecie zakupy zrobić, to języka nie trzeba znać. Wystarczy ładna, młoda kasjerka i podstawy matematyki.
Offline
No nie wiem czy łatwiej z tym tłumaczeniem, bo to jest algorytm wertujący text i podaje wynik w oparciu o wcześniejsze tłumaczenia (tam jest opcja zobacz inne tłumaczenia i dodaj własne) i moim zdaniem tłumaczeń z eng na pl jest o wiele więcej niż z niemieckiego na pl i to w dużej mirze rzutuje na jakość tłumaczenia wypluwanego przez gógla. Dlatego ja tam zawsze jeśli mam blok textu, który po "przetłumaczeniu" nadal jest nie jasny, dziele na mniejsze zdania, frazy lub nawet wyrazy. Znając strukturę zdania, mogę określić co jest rzeczownikiem, czasownikiem i tak dalej, gdzie jest strona bierna, gdzie czasowniki modalne i np. fraza "could have done" ma być traktowana jako całość a nie osobne słowa. I jeśli widzę w tłumaczeniu, że jakaś fraza została przetłumaczona jako rzeczownik a powinna jako czasownik, to mogę rozdzielić zdania w tym miejscu i tak zrobić podział by dany kawałek został należycie potraktowany. Dodatkowo, masz przecie podświetlane frazy/wyrazy przy tłumaczeniu i masz podgląd textu źródłowego, a jestem zdania, że część wyrazów już zdążyłeś sobie przyswoić, np. z filmów czy gier. Więc nawet jak ci wypluło tłumaczenie "I like cats" jako "lubić kota", to jestem zdania, że znając znaczenie "cat" i wiedząc co to jest liczba mnoga i jak się ją tworzy oraz wiesz co nieco o podmiocie, bez problemu zrozumiesz, że chodzi tu nie o jednego kota, a o kilka i, że to ty lubisz te koty a nie twój kumpel. xD Ja w ten sposób przerobiłem tysiące artykułów i wyrobiłem sobie nawyk rozumienia bardzo niezrozumiałego textu.
Ostatnio edytowany przez morfik (2014-09-07 13:15:24)
Offline
Skopiowałem słownik do
/usr/share/stardict/dic/
Ale w programie go nie ma.
Offline
morfik napisał(-a):
No nie wiem czy łatwiej z tym tłumaczeniem, bo to jest algorytm wertujący text i podaje wynik w oparciu o wcześniejsze tłumaczenia (tam jest opcja zobacz inne tłumaczenia i dodaj własne) i moim zdaniem tłumaczeń z eng na pl jest o wiele więcej niż z niemieckiego na pl i to w dużej mirze rzutuje na jakość tłumaczenia wypluwanego przez gógla.
Ale ja wiem. Problem jest taki, że w angielskim wszyscy mówią jak chcą. Niekonstrukcyjnie. U Niemców tego nie spotkałem. Może i się mylę.
Offline
W końcu to narzecze sprzedawców brokułów z nad Tamizy jest podjęzykiem, więc każdy kładzie lache na jego poprawność. Masz się dogadać z przedstawicielem innej nacji po angielsku i tyle. Do tego służy ten bełkot.
Nikt, powtarzam nikt na świecie nie przykłada się do poprawności gramatycznej używając tego języka. Tylko oficjalne pisma muszą być poprawnie napisane, a do tego wystarczy zasób 100 ogólnych (plus słówka z danej dziedziny) słów i jeden/dwa czasy.
Offline
995
Ostatnio edytowany przez uzytkownikubunt (2016-12-01 00:57:14)
Offline
Pavlo950 — w polskim też przecie ludzie mówią jak chcą i w sporej części przypadków jest to niegramatyczne ale tego nawet nie zauważasz, podobnie w innych językach. Gógl nie robi nic innego jak tylko bierze jedno zdanie z textu i patrzy jak ktoś to przetłumaczył (np. książki, fora, itp), Im więcej masz powtórzeń tłumaczenia danego wyrazu, frazy, zdania, to gógl ci zwraca taki wynik a nie inny no i zakłada, że im więcej powtórzeń tym musi być poprawne, w stosunku do tych co mają mniej, no bo ilość kombinacji jest skończona i maleje z długością frazy. Jest taka stronka góglowska, porównująca wystąpienie danych zwrotów na przestrzeni lat i robi z tego wykres, przykład: https://books.google.com/ngrams/graph?content=the+e … 0same%3B%2Cc0 — bardzo przydatne gdy ktoś nie jest pewien czy konstrukcja jakiejś frazy jest poprawna. Można też wpisywać bezpośrednio w wyszukiwarkę gólga używając "" i patrzeć ile wyników zwraca i ewentualnie patrząc po wynikach zwracać uwagę w jakim kontekście te słowa występują. Jak jest parę mln wyników, znaczy że zwrot jest poprawny. xD Wystarczy mieć trochę oleju w głowie i bez problemu wywnioskujesz co jest poprawne, a co nie, zwłaszcza w przypadku gdy gógl ci wyrzuci, że "Nie znaleziono żadnych wyników wyszukiwania dla hasła...".
Nikt, powtarzam nikt na świecie nie przykłada się do poprawności gramatycznej używając tego języka.
Jak są te testy z angielskiego, to ja nie wiem czy bym je zdał, niby gadałem sporo natywnymi angielskimi belframi i mówili mi, że całkiem przyzwoicie mi to wychodzi ale to są testy a nie normalna mowa i jestem zdania, że jakbym miał zdawać taki sam egzamin tyle, że z polskiego, to też bym oblał, a przecie ja polski natywny spiker jestem. xD
Widziałem kilka rozmów w Internecie, gdzie ktoś wypowiadał się po angielsku bez poprawności gramatycznej i dostał opieprz.
Przecie na forum linuxów, np. archlinux, to oni tam pełno mają osób, które nie tyle co piszą niegramatycznie, a zwyczajnie nie potrafią zdania skleić i nikt na nich mordy nie drze. W sumie to ja sobie nie przypominam by ktoś na mnie dar japę i ja na nikogo nigdy nie darłem. xD
W języku polskim też kiedyś istniał czas zaprzeszły, a teraz się go nie stosuje.
Ciekawe czy jakbyś zdawał kurs języka polskiego będąc chińczykiem czy coś, to by cie o nim uczyli i musiałbyś obowiązkowo zaliczyć ten czas. xD
Offline
uzytkownikubunt napisał(-a):
Widziałem kilka rozmów w Internecie, gdzie ktoś wypowiadał się po angielsku bez poprawności gramatycznej i dostał opieprz. To nie były całkowicie bezładnie rozrzucone angielskie słowa.
A czy później ten ktoś nie został zlinczowany za wytykanie błedów? Ja udzielam się notorycznie na anglojęzycznych forach, z racji zawodu musze się komunikować w tym narzeczu z wieloma ludźmi i nawet native spikerzy potrafią opieprzyć kogoś kto wytyka w sposób bezczelny, tj. "powtórz wszystko raz jeszcze tym razem po angielsku", braki językowe.
Angielski nie jest najpopularniejszym językiem na świecie, wiele nacji zostało zmuszonych do jego używania i z tego powodu nikt poważny nie wytyka błedów swojemu rozmówcy. Liczy się clue wypowiedzi.
Z resztą sami angole mają problem z poprawnością gramatyczną swoich wypowiedzi. Inna sprawa, że to pryszczate tępole, ale tak ma 6sigma ludzkości...
Offline
Lorenzo napisał(-a):
Z resztą sami angole mają problem z poprawnością gramatyczną swoich wypowiedzi. Inna sprawa, że to pryszczate tępole (...)
Coś mi się wydaje, że nie lubisz Anglików, a języki obce, które są z definicji "obce", takie właśnie mają pozostać ;) Dobrze, że Cię znam, bo bym pomyślał, że jakieś uprzedzenia masz :P
Ale ad rem. Jeżeli rozmawia się z kimś na ulicy i zamiast brytolskiego "Nice to meet you. Please, allow me to introduce myself..." powie się "Hello, mi name ys potejto" to zgadzam się - nie ma sprawy. Gorzej, jak trzeba napisać jakiegoś bardziej oficjalnego maila czy porozmawiać z kimś "wyżej postawionym" (nie, to nie o Królowej).
Jakby polski dyrechtor/manadźer/dziekan czy inny taki dostał list albo usłyszał od kogoś, kto chce np. u niego pracować, na przykład zdanie w stylu "Elo ziomeq! Moja rabotać u twoja bardzo, o!" to to niekoniecznie dobre wrażenie musiałoby zrobić. Oczywiście nie wszędzie się to sprawdza. Ale jakiś zgrzyt może być. Z resztą angielski (jak każdy język) ma swoje niuanse, a brak ich znajomości utrudnia albo czasami uniemożliwia komunikację. Że np. słowo "pathetic" wspomnę, które żadną miarą nie oznacza "patetyczny". Wręcz przeciwnie. I tak dalej, i w ten deseń...
Nie mówię oczywiście, że każdy od razu ma się uczyć BBC inglisz. Ale czasami mówiąc w stylu "kali kupić" można się nadziać, co mnie się parę już razy zdarzyło. Znaczy nie to, że ktoś mi wypominał czy ganił - po prostu komunikacja była utrudniona. I kończyło się na machaniu łapami. A na lotnisku łapami może lepiej nie machać. Zwłaszcza, jak ma się brodę.
Offline
najpopularniejsze są arabski (mówiony) i chiński (pisany) - może warto zmienić nastawienie do wyboru języka? :)
Offline
Może nie jest to na na temat języka jako takiego, ale trafiłem dziś na mini-poradnik "jak być Brytyjczykiem". W paru miejscach podczas czytania zwijałem się ze śmiechu :) http://dpm-soldier.pl/etykieta_brytyjczyka/index.html
PS: Jest to strona o Armii Brytyjskiej tak BTW.
Offline
Co do tematu, podczas nauki języka bardzo ważne jest jednoczesne rozwijanie czterech umiejętności: czytanie, pisanie, słuchanie i mówienie. Możemy na którąś położyć szczególny nacisk, ale raczej nie powinno się żadnej opuścić.
Przydatne strony:
- duolingo.com - niezastąpione na start. Dojedziemy tutaj do poziomu B2 (posiłkując się dodatkowo słownictwem z zewnątrz, całkowicie niezależnie bądź importując teksty do aplikacji). Po ukończeniu "drzewka" (kursu) nie powinniśmy mieść problemów z poruszaniem się po kraju, w którym dany język jest używany. Duolingo pozwala rozwijać (do pewnego stopnia) wszystkie cztery powyższe umiejętności. Dla Polaków dostępny jest tylko kurs angielskiego, ale jeśli już angielski znamy, to nauczymy się wielu innych języków.
- italki.com, sharedtalk.com, conversationexchange.com - tutaj znajdziemy partnera do rozmowy. Może to być wymiana bezgotówkowa (polski za angielski), możemy też zapłacić za lekcje u profesjonalnych nauczycieli bądź nauczycieli z zamiłowania. Ważne jest, żeby zacząć mówić jak najwcześniej i przełamać ten strach.
- lang-8.com (i inne podobne) - piszemy tutaj własne teksty (zupełnie dowolne), native speakerzy jest nam poprawiają. My również możemy poprawiać wpisy w języku polskim (lub innym, który znamy), ale nie ma ich dużo. Za poprawianie dostajemy punkty, dzięki którym nasze wpisy pojawiają się wyżej w kolejce do poprawienia (z doświadczenia wiem, że poprawki do naszych wpisów dostaniemy bardzo szybko, nawet wtedy, gdy punktów nie mamy, jednak może się to różnić w zależności od języka).
- lingq.com, lwtfi3m.co - tutaj nauczymy się słownictwa. Importujemy do aplikacji dowolne teksty, uczymy się słówek (jest to bardzo ułatwione, ponieważ aplikacja rozpoznaje te, które znamy i ułatwia tłumaczenie nieznanych), z tego możemy wygenerować fiszki do nauki (wewnątrz aplikacji, bądź eksportować). Lingq.com jest płatne, ale w darmowej części mamy całą tonę tekstów do wykorzystania, wiele zawiera także audio. Możemy to wykorzystać (audio + tekst) w lwtfi3m.co. Ta ostania strona to tak naprawdę lekko dostosowana aplikacja Learning with Texts (lwt.sourceforge.net), którą możemy sobie sami zainstalować, jeśli mamy LAMPa do dyspozycji.
- Anki, Mnemosyne - fiszki, czyli implementacja SRS (Spaced Repetition System). Podczas nauki system wylicza, kiedy zapomnimy daną porcję materiału i daje nam ją do powtórki w odpowiednim czasie. Ta metoda, regularnie i poprawnie stosowana, jest niesamowicie skuteczna, nie tylko dla języków.
Świetnych aplikacji do nauki jest dużo. Mamy do dyspozycji też w internecie dużo materiałów: tekstów i audio w danym języku, materiałów typowo opisowych, np. o gramatyce, czy też o nauce języków jako takiej. Oprócz powyższej zasady rozwijania jednocześnie czytania, pisania, słuchania i mówienia, warto pamiętać, że:
1. Ucząc się korzystajmy z materiałów (tekstów, audio), które nas interesują. Kursy językowe narzucają nam tematykę, to ich minus. Jeśli coś na nudzi, to wiele z nauki nie wyniesiemy i szybko z niej zrezygnujemy. W internecie jest sporo podcastów językowych - na interesujące tematy i podzielonych według stopnia trudności.
2. Gramatyka nie jest najważniejsza - na początku nauki może nawet przeszkodzić, to jednak kwestia indywidualna.
3. Nie uczmy się list słówek. Zawsze zapamiętujmy słowa w kontekście. Dlatego Learning With Text jest tak skuteczne. Nie zapominajmy, aby korzystać z SRS.
4. Dużo słuchajmy w danym języku. Po wstępnym przesłuchaniu sprawdźmy, czy dobrze zrozumieliśmy czytając tekst do danego audio (dużo jest tego na lingq.com).
5. Zacznijmy mówić jak najwcześniej. Nie przejmujmy się, że robimy błędy (na nich się przecież uczymy), nie bójmy się, że nabędziemy złych nawyków (szybko się ich pozbędziemy). Jest to oczywiście bardzo trudne, ponieważ na początku człowiek czuje się ja idiota, nie mogąc wyrazić najprostszych myśli. Kiedy już się przełamiemy zauważymy, jak szybko robimy postęp wychodząc poza swoją strefą komfortu, a nie robiąc rzeczy, które problemów nam nie sprawiają.
Najważniejsze na koniec: jeśli uważacie, że powyższe to bzdury, to pewnie macie rację. Nie ma jednego słusznego sposobu nauki języka, dla każdego dla Was inna metoda może być bardziej skuteczna (dlatego system szkolnictwa w tym względzie jest tak słaby: metodę odpowiednią dla ok. 10% ogółu narzucają wszystkim). Najważniejsze, to zastanowić się, co chcemy osiągnąć i jak chcemy tam dotrzeć. Wybierzmy metodę, która będzie dla nas przyjemna oraz materiały, które polubimy (filmy, książki). Zachęcam też do poszukiwania w internecie materiałów o samej nauce języka i już istniejących metodach (na YT jest takich materiałów dużo, polecam zwłaszcza te od znanych jutubowych poliglotów: Luca Lampariello, Moses McCormick, Benny Lewis, Steve Kaufmann i wielu, wielu innych). Każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli znajdziemy już sposób nauki odpowiedni dla nas, to przy odrobinie regularności i cierpliwości języka nauczymy się na pewno. Nie dajmy się nabrać na panującą opinię, że dzieci uczą się języka najłatwiej (mają przewagę tylko jeśli chodzi o akcent i wymowę). Nie starajmy uczyć się tak, jak robią te dzieci. Wykorzystamy nasz wiek i doświadczenie. To, co dorosły może osiągnąć w rok czy dwa, dziecku zajmie kilka razy dłużej.
Każdy może nauczyć się dowolnego języka, bez względu na wiek.
Ostatnio edytowany przez Contravene (2014-09-11 12:56:16)
Offline
e tam,, wybierz sie na saksy i przez rok nauczysz sie tyle co z ksiazek przez 5 lat.
Offline
pink napisał(-a):
e tam,, wybierz sie na saksy i przez rok nauczysz sie tyle co z ksiazek przez 5 lat.
To byłoby piękne, niestety tak nie jest. Samo otoczenie się językiem nie wprowadzi nam go automatycznie do głowy Nierzadki to przypadek, gdy ludzie mieszkający wiele lat za granicą nie znają lokalnego języka (chociaż brzmi to jak skrajność). Dodatkowo mamy tendencję do otaczania się za granicą rodakami (bliższa mentalność i łatwiejsza komunikacja). Sprawy nie ułatwi też praca, która nie będzie wymagała od nas porozumiewania się z obcokrajowcami. A jeśli już widzimy ofertę pracy, która może nam pomóc w nauce języka, to zazwyczaj pewna jego znajomość jest już wymagana na wstępie. Nie oszukujmy się - najczęściej wyjeżdżając pracujemy fizycznie, dodatkowo otoczeni innymi imigrantami. Nasz kontakt z językiem ogranicza się do wymiany dwóch zdań z kasjerem w markecie lub zapytaniem przechodnia o drogę (o ile uda nam się pokonać strach przed mówieniem w obcym języku). A to bardzo powierzchowne - lepiej znaleźć partnera językowego przez Skype, rozmowy będę o wiele bogatsze i głębsze (i bardziej wymagające). I pewnie tańsze niż wyjazd na rok za granicę (obojętnie, czy mówimy o pieniądzach, czy wyrzeczeniach).
Jeśli ktoś weźmie sobie do serca Twoją radę, to z dużym prawdopodobieństwem za rok wróci zawiedziony i zrezygnowany. Będzie dręczył się myślą, że nie potrafi nauczyć się języka obcego, bo "nie ma talentu". A to nie jest prawda, najważniejsza jest motywacja, aktywne działanie i wytrwałość. Pobyt za granicą, owszem, pomaga (pod warunkiem, że np. zamieszkamy z native speakerem, którego polubimy itp.), ale nie jest wymaganym, a na pewno już żadnym "magicznym" czynnikiem.
Moja rada? Po prostu zacznij.
Offline
no to widocznie, ja jestem jakims odstepstwem od normy, glebsze przez skajpa, w irish pubie po dwoch glebszych to sie dopiero jezyk rozwiazuje.
Offline
pink napisał(-a):
no to widocznie, ja jestem jakims odstepstwem od normy, glebsze przez skajpa, w irish pubie po dwoch glebszych to sie dopiero jezyk rozwiazuje.
A gdzie tam, nie jesteś :) Po prostu masz kontakt z lokalsami, na co nie wszyscy mogą liczyć, albo boją się takich sytuacji, gdzie trzeba rozmawiać. Dwa głębsze rozwiązują język, ale trzeba uważać, żeby nie stracić wątroby w czasie nauki ;) Albo żeby te cenne nauki nie wpadły do dziury w pamięci :)
Offline
Contravene napisał(-a):
pink napisał(-a):
e tam,, wybierz sie na saksy i przez rok nauczysz sie tyle co z ksiazek przez 5 lat.
To byłoby piękne, niestety tak nie jest. Samo otoczenie się językiem nie wprowadzi nam go automatycznie do głowy Nierzadki to przypadek, gdy ludzie mieszkający wiele lat za granicą nie znają lokalnego języka (chociaż brzmi to jak skrajność). Dodatkowo mamy tendencję do otaczania się za granicą rodakami (bliższa mentalność i łatwiejsza komunikacja). Sprawy nie ułatwi też praca, która nie będzie wymagała od nas porozumiewania się z obcokrajowcami. A jeśli już widzimy ofertę pracy, która może nam pomóc w nauce języka, to zazwyczaj pewna jego znajomość jest już wymagana na wstępie. Nie oszukujmy się - najczęściej wyjeżdżając pracujemy fizycznie, dodatkowo otoczeni innymi imigrantami. Nasz kontakt z językiem ogranicza się do wymiany dwóch zdań z kasjerem w markecie lub zapytaniem przechodnia o drogę (o ile uda nam się pokonać strach przed mówieniem w obcym języku). A to bardzo powierzchowne - lepiej znaleźć partnera językowego przez Skype, rozmowy będę o wiele bogatsze i głębsze (i bardziej wymagające). I pewnie tańsze niż wyjazd na rok za granicę (obojętnie, czy mówimy o pieniądzach, czy wyrzeczeniach).
Jeśli ktoś weźmie sobie do serca Twoją radę, to z dużym prawdopodobieństwem za rok wróci zawiedziony i zrezygnowany. Będzie dręczył się myślą, że nie potrafi nauczyć się języka obcego, bo "nie ma talentu". A to nie jest prawda, najważniejsza jest motywacja, aktywne działanie i wytrwałość. Pobyt za granicą, owszem, pomaga (pod warunkiem, że np. zamieszkamy z native speakerem, którego polubimy itp.), ale nie jest wymaganym, a na pewno już żadnym "magicznym" czynnikiem.
Moja rada? Po prostu zacznij.
Przykra prawda.
To teraz ja jestem w takiej sytuacji, gdzie poświęciłem ponad dwa lata na różne sposoby uczenia się języka angielskiego począwszy do pisania, czytania, mówienia, ale najczęściej z nauczycielami lub osobami podobnymi do wymienionych wyżej. Reszta to aplikacje ułatwiające oglądanie filmów, zajęcia online z rożnymi anglikami, amerykanami itd., książki dotyczące pisania oraz zdawania egzaminów. Z jednej strony to trzeba zdać IELTS lub coś na podobnym poziomie, aby mieć jakieś szanse na studia lub przyzwoitą pracę, co wymaga czasu i determinacji. Niestety duża liczba Polaków i innych Słowian mi tego zadania nie ułatwia, a mieszkańcy wielu angielskich miasteczek mają swój niesamowity sposób mówienia z którego są dumni i jak każdy normalny człowiek w skrajnych przypadkach, bronią go od jakiejkolwiek krytyki.
Niestety w miarę postępów w nauce angielskiego utykam z bzdetami jak słownictwo typowe dla określonej odmiany spotykanej w danym kraju lub mieście, a także staram się okiełznać poprawną wymowę, ale połączoną z paskudnymi rzeczami które w języku angielskim są następujące: Stress, Rhythm, Connected Speech, Deletion, Transformation itd. Angielski ma pewne cechy wspólne z systemami Unix, ponieważ nie ma czegoś takiego jak standard poprawnej angielszczyzny, ale za to istnieje mnóstwo różnorakich standardów, których nikt nie rozumie. W sumie nie polecam nikomu wyprawy do innego kraju bez posiadanego certyfikatu, który umożliwi ci szybkie rozpoczęcie studiów lub przyzwoitej pracy. Oczywiście politycy tego nie rozumieją, że szkoły średnie powinny przeprowadzać egzaminy poparte sensownymi certyfikatami zamiast matury oraz połączone z zajęciami online z osobami, którego używają go jako języka ojczystego. Otwarte granice dla wszystkich to tylko masowe migracje zarobkowe i towarzyszące im konflikty polityczne oraz lokalne, których nie sposób uniknąć - lewacka oraz socjalistyczna wizja niektórych polityków tzw. "prawicowych" dotycząca "Europy" jakoś mnie straszni drażni, bo nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Absolutnie nie chcę się odnosić do osób, które dla pieniędzy są w stanie pracować po 12 lub 13 godzin dziennie, ponieważ to nieco inna sytuacja i inne cele.
Ostatnio edytowany przez gbudny (2014-09-29 18:31:49)
Offline
zacznij czytac klasykow po angielsku, Oscar Wilde, James Joyce itd itp.
Offline