Nie jesteś zalogowany.
Jeśli nie posiadasz konta, zarejestruj je już teraz! Pozwoli Ci ono w pełni korzystać z naszego serwisu. Spamerom dziękujemy!
Prosimy o pomoc dla małej Julki — przekaż 1% podatku na Fundacji Dzieciom zdazyć z Pomocą.
Więcej informacji na dug.net.pl/pomagamy/.
zmszaman napisał(-a):
Zabrałem komputer do siebie i przez tydzień próbowałem zdiagnozować co jest nie tak.
Ja zaczynam diagnozować jak zaczynają się telefony :]
Procki wyrwane z radiatorami to właściwie standard.
Innym razem udało mi się włożyć odwrotnie molexa w gniazdko dysku :P (ci którzy uważają że to nie możliwe niech się nie odzywają, polak potrafi, a co :D Oczywiście dysk razem z danymi na śmietnik.
Ostatnio przez roztargnienie usunąłem ważny pliczek, co tam, chwila, moment i już leci photorec, wyszedłem do sklepu, wracam i lekkie zdziwienie, zabrakło miejsca, no ale jakim cudem, partycja 10GB na 25GB, nie wspominając że plik ma 300MB, i cóż się okazało? plik przywracałem na tą samą partycję na której się znajdował :) No i pliku nie odzyskałem.
Offline
raven18 napisał(-a):
Innym razem udało mi się włożyć odwrotnie molexa w gniazdko dysku :P (ci którzy uważają że to nie możliwe niech się nie odzywają, polak potrafi
Ja nawet słyszałem że kiedyś ktoś wcisnął RJ45 w USB :)
Offline
no to jak jestesmy przy wciskaniu nie tak jak trzeba to opowiem co moejmu somsiadowi sie przytrafilo.
Chłop został poproszony przez znajomą zeby kupić jej moniotor CRT na giełdzie w krakowie, bo akurat jechał po coś dla siebie. Wiec kupił ten monitor w domu nie testował, spotkał sie z kobita w pracy i przekazał jej dalej sprzęt.
Wrócił do domu zjadł, ok godzi. 20 telefon dzwoni ze monitor nie działa. No że mu się głupio zrobiło ( kupił nie sprawdził itp itd). No to wsiadł w samochód i jedzie do baby prawie 50km. Wchodzi do mieszkania a tam przy komputerze kombinerki, młotki sróbokręty xd. Jak sie okazało mąż owej pani wpioł wtyczkę d-sub ( rgb / vga* ) na odwrót, oczywiście nie da się tego zrobic normalnie, dlatego pomogl sobie kombinerkami i młotkiem jak mówł "nie pasowało". Gościowi nie przyszło na myśl zeby wtyczke obrócić xd.
*VGA - mimo ze skrót jest od video graphic accelerator to na hurtowniach często tak nazywają kable z wtyczkami d-sub.
Offline
Pierwszy raz z linuksem spotkałem się koło 2004-05 roku. Pracowałem w małej drukarni gdzie szef miał długi, zalegał z wypłatą i ćpał po nocach. Ale to była moja pierwsza praca jako grafik komputerowy. Szef wyjechał na występy kaskaderskie ja z nudów odpaliłem jakieś livecd z linuksem. Fajny był poklikałem pobawiłem się wyłączyłem komputer poszedłem do domu. Na drugi dzień rano komputer się nie odpala, nic nie działa, koszmar instalacja windowsa i cały system włącznie z danymi i projektami w pis*** poszedł.
Jakim cudem? Pierwszy linux z jakim miałem do czynienia to był austrumi, domyślnie po łotewsku :) wyklikałem sobie formatowanie dysku.
Całe szczęście że wszystko co na dysku systematycznie zgrywałem na cd.
Offline
trzy dyski podpiete i śię pomigałem sformatowałem cały system wraz z danymi zmylił mnie GRUB2 niech go @#$%%$### sra
Offline
Mój przypadek z przed 2 miesięcy Debiankowi już tyle namodziłem że nie bardzo chciał działać to znaczy działał ale wolno i w ogóle. Mówię puszcze nową instalke to mu się poprawi. Postawiłem go na partycji z filmami a homa wskazałem na partycje z różnymi pierdołami. Tym o to sposobem pozbyłem się wszystkiego co miałem.
Teraz przed każda zmiana/instalacja dwa razy przyglądam się co jest co.
Offline
To może ja się dopiszę.
Szef (były) - zmienił się numer telefonu - wsadź nowy do kontaktów (sklep na oscommerce) .
ściągnąłem contact.php na kompa otwieram w gedicie - zmiana numeru, zamykam, siup na serwer - polskich znaków nie ma.
Okay - na home jest ISO ja mam w kompie UTF - ale przecież zaznaczyłem w gedicie kodowanie (a może nie), jeszcze raz, to samo?
Okazało się - że gedit na Ubuntu nie widział różnicy między ISO-8859-2 a US-ASCII.
A ja durny ze dwa tygodnie wcześniej gdzieś czytałem o błędzie gedita - tylko zapomniałem, o co tam chodziło.
Lepszy numer.
Pierwsza instalacja Gentoo ze stage3 - python jakiś stary - ver. 2.5.* to wywalam - zainstaluje się 2.6.2.
Tylko że po wywaleniu starego pythona - emerge dawało jeden komunikat:
/usr/bin/python: command not found
......
A w życiu:
Parę lat temu: dostałem wypłatę (miałem wtedy telefon w Netii) w wróciłem do domu - wysłałem (przez internet) przelewy, za telefon było 95,67 , a potem sprint do sklepu ( w lodówce miałem tylko światło) zakupy - karta - brak autoryzacji,w bankomacie pustki - co jest? wracam do domu, sprawdzam - w przelewie do netii - o KUR* - gdzie ja dałem ten cholerny przecinek.
Telefon do banku - wycofać przelew (Bank Śląski) bla, bla, bla, bla - nie da się.
Zostało 17 zł 41 gr. - na cały miesiąc.
Netia odesłała nadpłatę po 7 tygodniach i 10 telefonach do BOK dziennie.
Ach te literówki ;-)
Ostatnio edytowany przez Jacekalex (2009-12-29 16:55:56)
Offline
reanimuje troche temat. pochwale sie czyms co sam zmacilem jak tylko przyjdzie mi cos do glowy, coz nie mam dobrej pamieci jak o to chodzi
ale tutaj perelka, czyli sprawdzanie plyty glownej przez kolegow
jeden madry podkrecal procka, cos mu nie wyszlo i umowil sie z drugim madrym by sprawdzc procka i plyte czy jeszcze dzialaja bo temu perwszemu nie chcialo :) spotkalismy sie w trojke u kumpla w domu, oni siedzia rozkladaja kompy na czesci, podmieniaja procki na plytach, a ja siedze na luzie i czytam gazete. ciezko walcza dobre 30 minut, a ja mowie by sie upewnili bo zaraz cos ujaraja. dalej siedze czytam gazete, a tu kumple skladaja kompy do kupy. w tym momencie jeden z nich przed zalozeniem radiatora na procek, zapodal napiecie na plyte by sprawdzic czy wszystko dziala. nie trwalo to dlugo, tylko zalaczyl spalil procka. w tym momencie dowiedzial sie ze amd pali sie w niecale 2 sekundy, a ja spadlem z fotela pokladajac sie ze smiechu. pozniej zeby bylo smieszniej sklep wymienil procesor w ramach gwarancji.
Offline
Zamiast
rm install.php*
dałem
rm install.php *
Gdzie? Na forum DUG-a. Wszystko odzyskałem z kopii, ale moda muszę nakładać jeszcze raz...
Offline
Bardzo kulturalnie kląłeś :)
Offline
W czerwcu stawiałem gentoo na laptopie i dziś dostałem rachunek za prąd wyższy o 25 euro.
Moją największą wpadką była błędna komenda przy upgradzie Mint 8 do Mint 9. Poszło wszystko :D Teraz nie siadam po paru piwach do kompa :P
Offline
2 dni rozkminiałem czemu serwer nie wysyła wiadomości. Okazało się, że był wpis w cronie, który nic nie robił oprócz wysyłania wiadomości do maildir ;)
Wysłało 250000 wiadomości i zapchało folder, a wystarczyło sprawdzić wolne miejsce na serwerze ;)
Offline
...
Drukarka zdalna nie chciała mi się zainstalować. Nie dziwota, bo sterowników nie było, wiedziałem, że moga być kłopoty. Próbuję Cupsy, nie Cupsy, sterowniki wyższych/niższych modeli, generic i w ogóle, kieruję druk bezpośrednio na IP, zmieniam distro, od Archa po dopiero co zainstalowane OpenIndiana, szukam infa w googlach, pakiety jakieś dociągam...
Trzy godziny później idę sprawdzać co jest nie tak. I już wiem o co chodzi. Włączam drukarkę, którą jakiś &*^& zgasił. I walę głową w ścianę. Mocno. Trzy razy. Należało się.
Offline
Temat stary ale się dopiszę bo przygoda z dzisiaj.
Zjadłem kanapkę, popiłem herbatką, siadam do komputera a tu... klawiatura nie działa. Martwa totalnie absolutnie. Klikanie, walenie, święte kombinacje klawiszy, dwa restarty komputera. Bez skutku.
Powód? Nie podłączona no kompa. Sam ją odpiąłem kwadrans wcześniej (przed śniadankiem) w celu wyczyszczenia.
To już chyba koniec ze mną...
Ostatnio edytowany przez specificman (2010-10-21 18:55:57)
Offline
specificman napisał(-a):
Temat stary ale się dopiszę bo przygoda z dzisiaj.
Zjadłem kanapkę, popiłem herbatką, siadam do komputera a tu... klawiatura nie działa. Martwa totalnie absolutnie. Klikanie, walenie, święte kombinacje klawiszy, dwa restarty komputera. Bez skutku.
Powód? Nie podłączona no kompa. Sam ją odpiąłem kwadrans wcześniej (przed śniadankiem) w celu wyczyszczenia.
To już chyba koniec ze mną...
Ja w takich chwilach sprawdzam czy palą się diody Num-lock itd. ;)
Offline
Skoro już odświeżone to i ja dopiszę. Swego czasu jak mieszkałem jeszcze w akademiku w którym stał jeden z moich stacjonarnych kompów zachciało mi się wziąć dysk 512 DB do chaty aby mieć co w chacie oglądać na weekendzie. Dodam do tego, że niedawno został kupiony nie miał nawet 2 miechów. No i zadowolony idę z nim i jeszcze paroma rzeczami do auta, a że nie było już rąk żeby otworzyć auto zostawiłem go na dachu. Pech chciał, że w tym momencie zadzwoniła jeszcze znajoma. Po skończonej rozmowie wsiadłem do auta i pojechałem. Po jakiś 5 km jazdy nagle słyszę, że coś walnęło mi w auto, patrzę w lusterko a w nim widzę że coś się z tyłu roz****** na kawałki. Z początku myślałem że coś może mi z auta odpadło dopiero po chwili się zorientowałem że to poleciał dysk ;/. Nie było już co z niego zbierać przy tej prędkości dosłownie się rozwalił w mak. A jaki struty wtedy do chaty wracałem no i oczywiście niedawno wydane kilka stów poszło w pi***, A do tego nowy trzeba było sobie kupić ;/ Do dziś za to mnie mało szlak jasny nie trafi ;/
Ostatnio edytowany przez diabolic (2010-10-21 22:18:26)
Offline
Skoro tak wszyscy się już chwalą wpadkami to i ja coś dorzucę od siebie. Może nie tyle wpadka co, cytując Joe Monstera, poranne zamotanie (aczkolwiek na drugiej zmianie też się zdarzało)
1) W pracy sporo maili z klientami wymienia, grzebię po konfigach itd, itp i już nie raz się zdarzyło, że piszę sobie maila, naskrobałem piękną epopeję no i trzeba ją wysłać. No i zamiast kliknąć na magiczny przycisk "Send" w panelu palce automatycznie wędrują po klawiaturze i wychodzi mi takie coś: <ESC>:wq<ENTER> a ja się zastanawiam dlaczego mi maila nie wysłało o.O
2) Dziś piszę maila do klienta, i zamiast zacząć standardowo "Witam" patrzę na ekran a tam; "Vim", i dalsza część listu....
3) W pracy poza mailami i konfigami mam jeszcze telefon! Siedzę sobie, któregoś pięknego dnia na mieszkaniu, i słyszę dzwoni domofon. Podchodzę i tuż przed podniesieniem słuchawki chodzi po głowie: "Firma XYZ w czym mogę pomóc..." Podnoszę słuchawkę sekunda ciszy i w końcu "normalne": "Słucham"
P.S.
Czy to już jest choroba zawodowa czy po prostu normalne zboczenie? :>
Ostatnio edytowany przez winnetou (2010-10-21 22:36:35)
Offline
diabolic napisał(-a):
Skoro już odświeżone to i ja dopiszę. Swego czasu jak mieszkałem jeszcze w akademiku w którym stał jeden z moich stacjonarnych kompów zachciało mi się wziąć dysk 512 DB do chaty aby mieć co w chacie oglądać na weekendzie. Dodam do tego, że niedawno został kupiony nie miał nawet 2 miechów. No i zadowolony idę z nim i jeszcze paroma rzeczami do auta, a że nie było już rąk żeby otworzyć auto zostawiłem go na dachu. Pech chciał, że w tym momencie zadzwoniła jeszcze znajoma. Po skończonej rozmowie wsiadłem do auta i pojechałem. Po jakiś 5 km jazdy nagle słyszę, że coś walnęło mi w auto, patrzę w lusterko a w nim widzę że coś się z tyłu roz****** na kawałki. Z początku myślałem że coś może mi z auta odpadło dopiero po chwili się zorientowałem że to poleciał dysk ;/. Nie było już co z niego zbierać przy tej prędkości dosłownie się rozwalił w mak. A jaki struty wtedy do chaty wracałem no i oczywiście niedawno wydane kilka stów poszło w pi***, A do tego nowy trzeba było sobie kupić ;/ Do dziś za to mnie mało szlak jasny nie trafi ;/
Bracie :) - mnie nie pobijesz. To było 30 lat temu, rozmawiałęm z moim dyrektorem i położyłęm papiery na dachu. Potem wsiadłem i pojechałem.
Jak dojechałem do banku to zorientowałęm się że m.in wyparowała książeczka czekowa z czekami podpisanymi "in blanco"
Skończyło się na krupniku dla znalazcy - inni ludzie wtedy byli. Pamiętaj, że wtedy krupnik był dostępny tylko za dolary :)
Offline
SpeedVin napisał(-a):
Ja w takich chwilach sprawdzam czy palą się diody Num-lock itd. ;)
Dlatego napisałem, że to już koniec ze mną...
Offline
Co prawda nie moja wpadka ale też pośrednio łapki w tym maczałem.
Kolega (niewidomy z drugiego końca Polski) zaparł się że zainstaluje sobie Ubuntu 10.10 i spaczuje speech-dispatchera aby miec Milenę.
Po kompilacji i instalacji komputer zamilkł...
Kolega (akurat był sam w domu) był przekonany że to mój patch coś spierniczył, nie miał jak sprawdzić co się dzieje, w przypływie rozpaczy przebootował na Windowsa i czekał aż jakaś dobra dusza mu w monitor zajrzy.
Okazało się, że po prostu przypadkowo wyciszył cały dźwięk :)
Offline
Bodzio napisał(-a):
diabolic napisał(-a):
Skoro już odświeżone to i ja dopiszę. Swego czasu jak mieszkałem jeszcze w akademiku w którym stał jeden z moich stacjonarnych kompów zachciało mi się wziąć dysk 512 DB do chaty aby mieć co w chacie oglądać na weekendzie. Dodam do tego, że niedawno został kupiony nie miał nawet 2 miechów. No i zadowolony idę z nim i jeszcze paroma rzeczami do auta, a że nie było już rąk żeby otworzyć auto zostawiłem go na dachu. Pech chciał, że w tym momencie zadzwoniła jeszcze znajoma. Po skończonej rozmowie wsiadłem do auta i pojechałem. Po jakiś 5 km jazdy nagle słyszę, że coś walnęło mi w auto, patrzę w lusterko a w nim widzę że coś się z tyłu roz****** na kawałki. Z początku myślałem że coś może mi z auta odpadło dopiero po chwili się zorientowałem że to poleciał dysk ;/. Nie było już co z niego zbierać przy tej prędkości dosłownie się rozwalił w mak. A jaki struty wtedy do chaty wracałem no i oczywiście niedawno wydane kilka stów poszło w pi***, A do tego nowy trzeba było sobie kupić ;/ Do dziś za to mnie mało szlak jasny nie trafi ;/
Bracie :) - mnie nie pobijesz. To było 30 lat temu, rozmawiałęm z moim dyrektorem i położyłęm papiery na dachu. Potem wsiadłem i pojechałem.
Jak dojechałem do banku to zorientowałęm się że m.in wyparowała książeczka czekowa z czekami podpisanymi "in blanco"
Skończyło się na krupniku dla znalazcy - inni ludzie wtedy byli. Pamiętaj, że wtedy krupnik był dostępny tylko za dolary :)
W analogiczny sposób rozstałem się ze swoim pierwszym telefonem komórkowym. Na stacji benzynowej chciałem rozebrać kurtkę, wysiadłem z auta, wyciągnąłem telefon z kurtki, położyłem go na dachu, ściągnąłem kurtkę i włożyłem do auta. Wsiadłem i pojechałem. Telefonu szukałem 200 km dalej u celu podróży i zajarzyłem, że zostawiłem go na dachu auta. :)
Offline
czadman napisał(-a):
W analogiczny sposób rozstałem się ze swoim pierwszym telefonem komórkowym. Na stacji benzynowej chciałem rozebrać kurtkę, wysiadłem z auta, wyciągnąłem telefon z kurtki, położyłem go na dachu, ściągnąłem kurtkę i włożyłem do auta. Wsiadłem i pojechałem. Telefonu szukałem 200 km dalej u celu podróży i zajarzyłem, że zostawiłem go na dachu auta. :)
W taki sposób moja szwagierka rozstała się kiedyś z... kalafiorem. To jednak żadna strata w porówianiu z telefonem.
Offline
Taka metodą to ja się pozbyłem korka od baku w samochodzie.
Do dzisiaj nie mam :)
Offline