Nie jesteś zalogowany.
Jeśli nie posiadasz konta, zarejestruj je już teraz! Pozwoli Ci ono w pełni korzystać z naszego serwisu. Spamerom dziękujemy!
Prosimy o pomoc dla małej Julki — przekaż 1% podatku na Fundacji Dzieciom zdazyć z Pomocą.
Więcej informacji na dug.net.pl/pomagamy/.
Witam kolegów
Mam okazję wypłynąć na połów dorsza kutrem. Ponieważ to moja pierwsza wyprawa w głąb morza, a pojęcie o wędkowaniu zerowe, mam mocno podstawowe pytanie: co zabrać/założyć żeby przetrwać 11h na łajbie? Czy mam chorobę morską - nie wiem, chyba nie - gdyby jednak była to wieczorem będę ją leczyć w wiadomy sposób :) Na pewno ubranie wygodne, ciepłe i nieprzemakalne (myślę o kaloszkach). Czytałam że jesienią/wiosną przydają się rękawiczki z "obciętymi palcami" - liczę się z dużym wiatrem i sporą wilgotnością jednak nie wiem ile w tym prawdy. Może się tu znajdzie jakiś wilk morski co by mi mógł doradzić na co zwrócić uwagę :)
Pzdr.
Offline
Wódkę, ze trzy grube wełniane swetry i ze trzy deszczówki. Dresy. Bo tak: zakładasz dresy, koszulkę z długim rękawem (najlepsza będzie sportowa luźna i długa, żeby w spodnie wpuścić), na to sweter i na to deszczówkę (sportową, w rękawach ściągacze na nadgarstek). Rękawiczki najlepiej takie, palce możesz sobie obciąć, dopasować i zapalniczką podgrzać, żeby się nie rozłaziły.
Offline
Z uwagi na stan nerek, lepiej jechać na Cypr albo Wyspy Zielonego Przylądka łowić tuńczyki. :D
Ostatnio edytowany przez Jacekalex (2015-09-20 08:25:36)
Offline
Żaden szyper nie zgodzi się na alkohol na łajbie.
Zabierz dobry, uszczelniony aparat fotograficzny - będziesz mieć super pamiątkę. Dorsza i tak nie złowisz :P
Dwa zestawy ubrań, aby w przypadku przemoczenia móc się przebrać w suche.
Czapka na uszy koniecznie.
Buty z dobrą przyczepnością aby nie ślizgać się po śliskim pokładzie.
Doświadczenia chłopaków z I i II rejsu Olympusclub na Bornholm i Karlskronę.
Offline
Ja tylko mogę zasugerować Panience by zobaczyła na czym polega taki połów dorsza na Bałtyku. Natomiast TUTAJ masz poradnik co zabrać ze sobą na wyprawę na dorsze. Na YouTube w większości to wygląda dość niewinnie i rekreacyjnie ale jeśli wygląda to tak jak pokazują w TV (chyba na TVN Turbo) czyli połów na skale przemysłową to nie płynie się tam na rekreacyjne łowienie rybek. Jest to ciężka harówa i nie ma, że boli! A ludzi turystycznie tak dla zabawy to niechętnie biorą (no chyba, że dużo zapłacisz). Każdy taki nic nie robiący osobnik to dla nich tylko jak kula u nogi (bo muszą się martwić by takiego osobnika jakaś lina z pokładu nie porwała za burtę).
Co do obuwia to myślę, że kalosze to za mało. Dobre do tego celu są wodery (to takie nieprzemakalne kaloszo-spodnie) ale nie jakieś pierwsze lepsze tanizny za ok 50-100 zł z allegro tylko jakieś porządne (które też kosztują dość sporo ale masz pewność, że się nie rozerwą po pierwszych 15 minutach od założenia). Dobre wodery to dobra sprawa i wtedy Ci woda nie straszna. Osobiście używam takich na szelkach z dodatkowym zapięciem w pasie jak sie wybieram na wyprawy URBEXowe w częściowo zalane podziemia.
Z tytułu na moje schorzenie ja gdybym miał okazję popłynąć to bym odmówił gdyby to miało wyglądać jak w TV pokazywali. Wolałbym zostać na lądzie i iść na rekreacyjne łowienie rybek niż na coś co mogłoby spowodować całkowitą ślepotę u mnie (mam specyficzny problem z siatkówką oka i już wadę wzroku na poziomie -10 dioptrii to nie chciałbym ryzykować).
Poza tym taki połów nie jest dla osób delikatnych i schorowanych. Tu ktoś wspominał, że masz problem z nerkami. Moja dobra rada daruj sobie taką wyprawę jeśli nie chcesz skończyć na dializach lub przeszczepie nerek... oczywiście rób co chcesz ale tam jest zimno (szczególnie rano i wieczorem o tej porze roku) , mokro i jest ciężka robota. Z doświadczenia (edukacji w szkole medycznej) wiem, że zimno i wilgoć to nie sprzyjają dobremu samopoczuciu schorowanych nerek. Najczęściej kończy się to ciężkim odmiedniczkowym lub kłębuszkowym zapaleniem nerek a w skrajnych przypadkach ich trwałą lub czasową niewydolnością. Jak masz problemy ze zdrowiem nie radzę tam się wybierać! No chyba, że nie szkoda Ci nerek to droga wolna!
Ostatnio edytowany przez neo86 (2015-09-20 12:31:45)
Offline
neo, nie pisz bredni o woderach na morzu. Jak się woda wleje to idziesz na dno jak kamień, i nie ma że się uratujesz.
Offline
+1 dla Bodzia,
o de mnie z tego co wiem wiekszosc irlandzkich rybakow nie potrafii plywac, nie wiem czy to zart ale tak mowia, wiec jak umiesz to dobrze, poza tym jak sie nie porzygasz to bedzie fajnie, tutaj placisz 50e i plyniesz sprzet do dyspozycji, co zlapiesz to twoje i nawet wypatrosza, ryby sa drogie wiec warto cos zlapac (raczej napewno przynajmniej w ie).
Offline
neo86 napisał(-a):
Poza tym taki połów nie jest dla osób delikatnych i schorowanych. Tu ktoś wspominał, że masz problem z nerkami. Moja dobra rada daruj sobie taką wyprawę jeśli nie chcesz skończyć na dializach lub przeszczepie nerek...[...]wiem, że zimno i wilgoć to nie sprzyjają dobremu samopoczuciu schorowanych nerek. Najczęściej kończy się to ciężkim odmiedniczkowym lub kłębuszkowym zapaleniem nerek a w skrajnych przypadkach ich trwałą lub czasową niewydolnością. Jak masz problemy ze zdrowiem nie radzę tam się wybierać! No chyba, że nie szkoda Ci nerek to droga wolna!
- Nie mam chorych nerek (nie mam nawet chorej wątroby!)
- nie jestem schorowana (A choroby psychiczne liczymy? :D)
- i na pewno nie jestem delikatna! Drobna tak, ale nie delikatna.
z dolegliwości to mnie czasem tylko uszy bolą od pierdolenia.
Podsumowując, dobra kurtka, ciepła bluza, pod to jakaś cieplejsza koszulka, coś żeby głowy nie przewiało, rękawiczki dla bezdomnych (w sensie, że bez palców - taki żart ze studiów), buty wodoodporne + nie ślizgające się. Chyba przeżyję, oczywiście związane włosy - jakby co to głowa za burtę żeby pokładu nie pobrudzić :D
Offline
he, he, .....glupot????
Offline
Trin napisał(-a):
Witam kolegów
Mam okazję wypłynąć na połów dorsza kutrem. Ponieważ to moja pierwsza wyprawa w głąb morza, a pojęcie o wędkowaniu zerowe, mam mocno podstawowe pytanie: co zabrać/założyć żeby przetrwać 11h na łajbie? Czy mam chorobę morską - nie wiem, chyba nie - gdyby jednak była to wieczorem będę ją leczyć w wiadomy sposób :) Na pewno ubranie wygodne, ciepłe i nieprzemakalne (myślę o kaloszkach). Czytałam że jesienią/wiosną przydają się rękawiczki z "obciętymi palcami" - liczę się z dużym wiatrem i sporą wilgotnością jednak nie wiem ile w tym prawdy. Może się tu znajdzie jakiś wilk morski co by mi mógł doradzić na co zwrócić uwagę :)
Pzdr.
szefowa, Bałtyk to jest to jest takie trochę większe jezioro. niby słone i trochę buja, ale nie ma szału. no stress.
baw się się dobrze :)
Offline
rychu, Bałtyk jest pod tym względem wredniejszy. Jako, że to kałuża, to fala jest krótka i tępa. Są większe hopki. Na oceanie płyniesz gładko dna długiej fali. Różnica jest jak jazda Passatem kontra maluch.
Na Bornholm przydawało się ubranie na zmianę, bo po szkwale ciuchy były mokre i było w co się przebrać.
Offline
Właśnie tego bujania jestem najbardziej ciekawa :) pal licho dorsze, największe wyzwanie to przetrwać cały dzień z dala od lądu.
Btw. Podobno najlepiej rzygać od razu, niż siedzieć pół dnia sztywnym jak kij od miotły i wstrzymywać, potem już ma się spokój :D
Offline
@Bodzio: aż do Bornholmu się nie wybierałem (jeszcze), ale póki co Bałtyk był dla mnie łaskawy ;)
@Trin: do bujania się człowiek przyzwyczaja, jak do wszystkiego innego. rzyga się max. przez pierwsze 3 dni, potem błędnik przywyka i rzyganie przechodzi.
Offline
no to jak plynie na 4 dni, to bedzie fajnie ;-).
Ostatnio edytowany przez pink (2015-09-22 10:02:01)
Offline
Osoba z chorobą morską wypływająca w morze/ocean = pierwszy krok do choroby zwanej Bulimią.
rychu napisał(-a):
@Trin: do bujania się człowiek przyzwyczaja, jak do wszystkiego innego. rzyga się max. przez pierwsze 3 dni, potem błędnik przywyka i rzyganie przechodzi.
Dlaczego? No bo jak jesteś chora/chory na chorobę morską to się nie wybierasz na tortury na własne życzenie... Pomijam fakt, że to może zaszkodzić w przyszłości na Twój przełyk. Jeśli wymioty będą intensywne to nie wolno tego bagatelizować tylko zaraz w pierwszych kilku godzinach wracać na ląd! Można uszkodzić sobie kwasem z żołądka śluzówkę przełyku i mogą się porobić uchyłki przełyku wynikające w nadżerkach ścianek przełyku. W późniejszym wieku mogą przerodzić się w nowotwory (miał je brat od babci to potem koszmar jest bo miał zabieg rekonstrukcji przełyku przy użyciu fragmentu jelita po wycięciu przełyku zajętego nowotworem i pożył 2-3 lata i zmarł). Poza tym jeśli treść pokarmowa dostanie się do jamy nosowej a potem mimowolnie do tchawicy możesz się zadławić plwocinami (o infekcji bakteryjnej z resztek pokarmowych w opłucnej nie wspominając).
Pamiętajcie to co robicie w młodości odbije się w późniejsze lata życia. A wszelkie przechodzone wymioty i torsje źle odbijają się na przełyk oraz wpust żołądka a torsje na własne życzenie wiedząc, że ma się chorobę morską a wybierając się w morze to tylko igranie ze zdrowiem na własne życzenie!
Ostatnio edytowany przez neo86 (2015-09-22 12:00:19)
Offline
neo86 napisał(-a):
Osoba z chorobą morską wypływająca w morze/ocean = pierwszy krok do choroby zwanej Bulimią.
....
Drogi kolego neo, wymioty to naturalna reakcja organizmu. Czy jest jeszcze jakaś specjalizacja medyczna, z której nie zrobiłeś dyplomu?
Gdybyś trochę poczytał, wiedziałbyś że anoreksja/bulimia/niektóre zaburzenia odżywiania mają podłoże psychiczne, nie tylko somatyczne.
Offline
Trin napisał(-a):
anoreksja/bulimia/niektóre zaburzenia odżywiania mają podłoże psychiczne, nie tylko somatyczne.
dokładnie, szefowa. z chorobą lokomocyjną ("morską") jest tak, że jak ktoś wierzy, że musi rzygać, bo jedzie autokarem/pociągiem/konno/jak bądź, to będzie rzygał i nikt mu tego nie zabroni. tymczasem firmy farmaceutyczne produkujące aviomariny i inny szajs, zwany "suplementami diety" zacierają łapy. w ten oto sposób połowa polaków choruje już na zespół niespokojnych nóg i inne choroby, których nie ma.
rzyga się przez pierwsze 2-3 dni max., potem błędnik się przyzwyczaja i przechodzi.
Offline
rychu napisał(-a):
Trin napisał(-a):
anoreksja/bulimia/niektóre zaburzenia odżywiania mają podłoże psychiczne, nie tylko somatyczne.
dokładnie, szefowa. z chorobą lokomocyjną ("morską") jest tak, że jak ktoś wierzy, że musi rzygać, bo jedzie autokarem/pociągiem/konno/jak bądź, to będzie rzygał i nikt mu tego nie zabroni. tymczasem firmy farmaceutyczne produkujące aviomariny i inny szajs, zwany "suplementami diety" zacierają łapy. w ten oto sposób połowa polaków choruje już na zespół niespokojnych nóg i inne choroby, których nie ma.
rzyga się przez pierwsze 2-3 dni max., potem błędnik się przyzwyczaja i przechodzi.
nie no, imho te leki jakoś mogą łagodzić objawy przez wpływanie na odpowiednie ośrodki w mózgu. I z tego co czytam, aviomarin tak działa. No bo wymioty to mózg + mięśnie przewodu pokarmowego. Czyli cała zabawa z rzyganiem zaczyna się w mózgu. dopiero potem dochodzi perystaltyka układu pokarmowego. Tak samo zaburzenia łaknienia (choćby na podłożu nerwowym - jak ja się bardzo mocno zdenerwuję to też potem długo nic nie jem), etc.
Offline
cala zabawa z aviomarianem zaczyna sie w mozgu tak po 15 tabletkach (jednorazowo oczywiscie).
Offline
@pink: nie wiem, nie próbowałem. generalnie to wolę alkohol xD
@Trin: "suplement diety" oznacza, że ten środek (nie lek!) uzupełnia brakujące treści diety. mówiąc po ludzku, gdyby ludzie zasuwali owoce, warzywa, pieczywo, mjęso i całą resztę we właściwych proporcjach, nie musieliby sięgać po ówże suplement. leki to inna sprawa. zresztą nie ma się co uprzedzać - pójdziesz w morze, to sama zobaczysz :) w kamć razie moje skromne doświadczenia mówią, że wszystkim z czasem przechodzi.
Offline
2263
Ostatnio edytowany przez uzytkownikubunt (2016-12-01 01:24:49)
Offline
tez wole, nomen omen alkohol to tez niezłomny suplement nie tylko diety ;-).
Offline
pink napisał(-a):
tez wole, nomen omen alkohol to tez niezłomny suplement nie tylko diety ;-).
Zaznaczam, że alkohol nie jest żadnym suplementem diety! Suplementem diety nazywamy substancje, które nie są lekami. Nie od dziś wiadomo, że alkohol jest lekarstwem na wiele schorzeń i nie tylko schorzeń :D Suplement diety - NIE, lekarstwo - TAK.
Ostatnio edytowany przez Piotr3ks (2015-09-25 17:57:46)
Offline
uzytkownikubunt napisał(-a):
Chyba jednak coś tam ma działającego na układ nerwowy.
a jeden poseł to miał nawet 0,7 promila po jabłkach ;) (sznurek)
jak opracowano napoje alkoholowe? obserwowano zwierzęta jedzące mocno dojrzałe owoce. kawę zresztą też tak wyczajono :) a najbardziej genialny lek wszechczasów - aspiryna, jest po prostu wyciągiem z kory wierzbowej (tzn. bierze się korę wierzby, wrzuca do garnka z wodą, gotuje i sru - masz lek ratujący życie). większość leków ma pochodzenie naturalne
Offline